Zakupowy szał

Jak nie dać się złapać w sidła marketingu

Konsument jest istotą, na którą czyha mnóstwo zasadzek i pułapek zastawionych przez speców od marketingu, którzy za wszelką cenę usiłują coś owemu konsumentowi sprzedać. Aby nie wpaść w sidła skomplikowanych sztuczek warto je poznać przed następnym wyjściem na zakupy.
Największym zagrożeniem dla naszego zdrowego rozsądku i portfela są galerie handlowe i markety wielkopowierzchniowe. W tych pierwszych już od wejścia jesteśmy atakowania zapachami, zaczepkami, w drugich natomiast promocjami, degustacjami itp. Ale po kolei.

zakupy

Wchodząc do galerii handlowej spadnie na nas błogie uczucie dobrostanu, przyjemne ciepło po wejściu z zimowej ulicy lub delikatny powiew klimatyzatora w upalne dni. Od razu czujemy się lepiej. Idziemy więc dalej, skrupulatnie realizując swój plan zakupu tylko tej jednej niezbędnej rzeczy, po którą tu przyszliśmy. Do czasu gdy z mijanej drogerii nie dogoni nas piękny zapach perfum, z piekarni świeżo pieczonego chleba, a z kawiarni aromatycznej kawy, na którą właśnie naszła nas ochota. Żeby tego było mało to mijając sklep odzieżowy poczujemy ni stąd ni zowąd bardzo przyjemne męskie perfumy, więc większość kobiet jest już złapana na haczyk – wejdzie do środka zwabiona zapachem. Ale w środku niespodzianka – żadnego faceta, same kobiety, a zapach unosi się nie wiadomo skąd, z sufitu, ze ścian? Ale jak już jesteś to coś pewnie dla siebie wybierzesz.

Centra handlowe to również miejsce wielu mniej lub bardziej kulturalnych wydarzeń – warsztatów, pokazów mody, teatru, często okraszonych obecnością znanej osobistości. Przy okazji takiego „eventu” organizowane są konkursy, w których wygrać można ten nowy, lśniący samochód, który stoi na środku i razi twe oczy. Wystarczy wydać 500 zł i wziąć udział w losowaniu. Co więc robisz – lecisz do sklepów zbierać paragony. Manipulacjom nie ma końca, to znaczy obsłudze klienta oczywiście. Już miałeś wychodzić, ale uśmiechnięta blondynka wręczyła ci kupon zniżkowy, żal by go było zmarnować. Wracasz więc do tej jaskini lwa, w której nie wiesz kiedy spędziłeś już kilka godzin.

Ale czasem trzeba też wybrać się po jakieś produkty spożywcze. A że wszystko można znaleźć w jednym miejscu to podjeżdżasz na podziemny parking supermarketu, chociaż po ostatnim razie obiecałeś sobie już nigdy tu nie wstąpić. Przecież potrzebujesz tylko kilku rzeczy do obiadu i ewentualnie bochenek chleba. Ale nie wiesz, że jesteś najbardziej szablonowym typem klienta, jaki odwiedza tego typu sklepy. Niech nie dziwi Cię więc, że ten bochenek znajdziesz na samym końcu, po przejściu kilometrów alejek, wśród których twój koszyk niepodziewanie się zapełni. W sumie to nie potrzebujesz kawy, ale ta druga jest gratis, więc grzech nie skorzystać. Promocja na warzywa, owoce, sery, kto by się nie skusił, tylko nie zapomnij wyrzucić z lodówki tych niezjedzonych i przeterminowanych. A jeszcze jakaś miła hostessa poczęstowała cię nowym, super zdrowym sokiem – weź od razu całą zgrzewkę, w końcu jest w promocji. I koniecznie weź paragon i naklejkę – zbierasz przecież punkty na kuchenny nóż.

Wychodzisz ze sklepu targany sprzecznymi emocjami – z jednej strony wyrzutami sumienia, z drugiej usprawiedliwieniami, że tą kawę przecież i tak byś musiał kupić.

 
image
image
image